Tofik |
Wysłany: Pon 17:16, 14 Sty 2008 Temat postu: Zmierzch epoki fachowców |
|
ZMIERZCH EPOKI FACHOWCÓW
( Życie Mysłowic, Beata Fituch )
To, że są potrzebni, nie ulega wątpliwości. Ale przekonujemy się o tym dopiero kiedy potrzebujemy konkretnej usługi. Znaleźć dobrego fachowca-rzemieślnika np. szewca - to nie lada sztuka. „Grześ” przy ul. Bytomskiej to rodzinny interes. Zakład istnieje już prawie 90 lat. - Mój ojciec przejął go przed laty od pewnego szewca, a potem mi przekazał - wspomina Grzegorz Zmitruk, właściciel. Jego zakład przeżywa oblężenie. Na pułkach brakuje miejsca na buty wymagające naprawy. - Do niedawna sytuacja była kryzysowa - mówi Grzegorz Zmitruk - odszedł pomocnik, przez długi czas nikt nie odpowiadał na ogłoszenie. Ludzie nie chcą pracować w tym zawodzie, bo to nie jest praca łatwa i nie na osiem godzin. Kiedy jest robota, to siedzimy tutaj cały dzień, pracując bez chwili wytchnienia. Przy Grunwaldzkiej również można wymienić flek. Szewc - Ambroży Podsiadło potrafi nawet zrobić but od podstaw - pochodzi z rodziny o tradycjach w tym zawodzie, byli w niej cholewkarze i szewcy. Na klientów nie narzeka, ale wyłącznie z szewstwa nie byłby w stanie utrzymać rodziny.
Zakład szklarski na ulicy Żwirki i Wigury odwiedzają przede wszystkim stali klienci. – Przychodzą tu od wielu lat, bo cenią sobie jakość wyrobu - mówi właściciel Piotr Grzesiczek. Odziedziczył warsztat po ojcu, który rozkręcił interes w latach siedemdziesiątych. – Takich zakładów jak nasz działa w mieście kilka, ale chyba już niedługo. Gdyby żona i syn nie pracowali, musiałbym odłożyć sentymenty na bok i rzucić tę robotę, bo żyć się z tego nie da – opowiada Grzesiczek.
Komplet siedzeń do samochodu razem z tapicerką boczną kosztuje w zakładzie tapicerskim Leszka Sołtysa około 1000 złotych. Zakład istnieje od 1996 roku. – Wykonuję zlecenia dla kościoła, agencji towarzyskich, policji, złodziei, dla wszystkich - mówi Sołtys - robię tapicerkę samochodową, obicia. Teraz naprawiam antyczny fotel przywieziony do mnie aż z Niemiec bo tam, taka usługa jest bardzo droga, a ja za robociznę wezmę 300 zł. Jak tak dalej pójdzie to może wyjadę z kraju za pracą.
Spacerując po rynku natrafimy na dwa zakłady jubilerskie i zakład kuśnierski – jedyny w mieście. - Najwięcej klientów przychodzi zimą, dlatego najlepiej gdy jest długa i mroźna - mówi ze śmiechem Tomasz Brzezina, właściciel zakładu. Uważa, że wszystkiego nauczył się od kuśnierza Tadeusza Skupnika, którego uważa za jednego z lepszych fachowców w okolicy. Postanowił otworzyć własny interes czternaście lat temu. Koszt futra z norek to 2500 złotych, z łapek karakułowych: 1800 złotych. – Krótkie futro z norek to praca na trzy dni. Hitem są futerka z białych królików, które są lekkie i zgrabne. – To zupełnie inny zawód niż kożusznik. Futra szyje się innymi maszynami i techniką – tłumaczy Tomasz Brzezina. Klientów z naszego miasta jest niewielu, najczęściej przyjeżdżają z Jaworzna, Sosnowca i Dąbrowy Górniczej – dodaje. Półtora roku temu wystarał się o dofinansowanie z funduszu Unii Europejskiej na rozwój działalności gospodarczej. Otrzymał 20.000 zł, które zainwestował.. Doświadczył jednak na własnej skórze, że polskie prawo wcale nie ułatwia ścieżki pozyskiwania unijnych pieniędzy.
Leszek Lubaszka ma stopień mistrza - to uprawniło go do otwarcia przed laty własnego zakładu złotniczego. – Dorabiamy elementy zabytków, robimy kielichy i monstrancje do kościołów, sztućce, sygnety – wylicza Lubaszka. Przez zakład przewinęło się ze stu pracowników, w tym wielu praktykantów. – Przed laty sklepy świeciły pustkami. Narzeczeni mogli kupić obrączki, mając odpowiednie zaświadczenie z Urzędu Stanu Cywilnego- wspomina. To były czasy. Teraz nieliczni klienci proszą o drobne usługi - zmniejszenie obrączki, pierścionka, dorobienie zapięcia w łańcuszku...
W zakładzie krawieckim, z czterdziestoletnią tradycją, przy ulicy Grunwaldzkiej, można za jedyne 5 zł skrócić spodnie. Pracownicy z nostalgią wspominają dawne dobre czasy, kiedy pracownia tętniła życiem. Niestety, w Polsce zawód krawca nie jest popularny. W ubiegłym roku zaledwie jedna osoba chciała zdobyć praktykę w zawodzie, w tym roku już nikt.
Mistrzowie fachu coraz częściej narzekają na brak uczniów, czeladników. Czy za parę lat znalezienie dobrego rzemieślnika - krawca, złotnika, tapicera będzie naprawdę graniczyło z cudem? Odpowiedź zostawiamy otwartą. |
|